czwartek, 31 marca 2016

Jackson (GOT7) +18


Siedziałam w ławce i przyglądałam się przechodzącym za oknem ludziom z głowami reniferów. Renifery? To jest prawdziwe czy tylko moja chora wyobraźnia sie obudziła? Ale jak to bywa, niestety było to prawdą. Drzwi z sali sie otworzyły, a do środka wszedł jeden człowiek z głową renifera
- helo - Powiedział, ale nie dokończył, bo głową sie mu nie zmieściła w drzwiach i musiał wrzucić wsteczny. - o sory - Po nim wszedł drugi - Szukamy ___. Czy jest może obecna?- wyprostowałam się. Po co ja reniferom? Westchnęłam ciężko i uniosłam ręke do góry
- Tutaj - zawołałam
- O! super. Przepraszam, ale możemy ją na chwilę porwać? - odezwał sie kolega kosmita. Tak, to napewno kosmici, a ja zaraz zostane zabrana na ich statek i powędruje na planetę reniferów. Jestem tego pewna bo moje życie i tak jest już zrąbane więc nie mam co sie martwić. Nauczyciel Pokiwał głową na "tak". Od niechcenia wstałam i Podeszłam do obcych.
- Jackson? - Usłyszałam głos koleżanki z klasy.
- tak to chyba on. A ten drugi to JB? - Wiedziałam o kogo im chodzi. Nienawidziłam ich. Wkurzali mnie szczerze wszyscy idole. Chwalili się jacy to oni lubiani, sławni, utalentowani i bla bla fuj. Weszlismy do jakiegoś ładnie ustrojonego pomieszczenia i w tym czasie zaczęła grać muzyka, a chłopaki zaczęli śpiewać. Przewrociłam oczami. Ustawili mnie naprzeciwko jakiegoś chłopaka też z pluszową głową, ale uwaga bo tym razem był to miś. Chłopaki już bez "głów" ściągnęli osobie przede mna również "głowę". Moim oczom ukazał sie mój najlepszy przyjaciel razem z bukietem kwiatów. Piosenka sie skończyła.
- ___. Lubie cie. Proszę zostań moją dziewczyną. - nie wiedziałam co powiedzieć. Kochałam go jak brata, ale nie w "ten" sposób.
- Jaesung... Jesteś moim przyjcielem. Kocham cie, ale jesteś dla mnie tylko i wyłącznie jak członek rodziny, jak młodszy brat... Nie czuję do ciebie nic więcej. Przepraszam. - schyliłam głowę.
- Rozumiem. Nie masz za co przepraszać. Tylko nie kończmy z naszą przyjaźnią, ok? - spojrzałam na niego.
- nie mam takiego zamiaru. - przytuliłam chłopaka.
- oooooooo... Jak słodko, ale jednocześnie było to takie smutne i złe. - odezwał sie Wang. Popatrzeliśmy na niego, po czym na siebie i wyszliśmy z tamtąd.

Po lekcjach, gdy wracałam do domu, pojechał wielki czarny samochód z którego głowę wystawił nie kto inny jak chłopak z Got7.
- O patrzcie! To ta dziewczyna która dała kosza przyjacielowi. Nie ładnie się zachowałaś, wiesz? - Westchnęłam cicho. Starałam się zignorować ich i odejść, ale uniemożliwili mi to. Zaczeli powoli jechać za mną cały czas coś do mnie gadają.
- Gdzie ty sie tak śpieszysz? Nie chcesz z nami pogadać? Inna dziewczyna na twoim miejscu krzyczałaby z radości że ją zagadujemy, ale ty jesteś inna - odezwał sie Jackson. - Wiesz... Fajna jesteś. Umów sie ze mną.
- HAHAHA... Ty sobie chyba żartujesz - zasmialam sie. Podeszłam bliżej samochodu - Wiesz czego nie lubie bardziej od sławnych ludzi? Osób, które myślą że mogą mieć wszystko tylko dlatego ze dobrze wyglądają i mają pieniądze. To tak nie działa. - Odwróciłam sie i miałam zamiar iść, ale musiałam coś jeszcze powiedzieć - I to, że dałam mu kosza... Nie wtrącaj sie. - Byłam tak wkurzona. Jak oni mogą takie rzeczy gadać? Eh... Mam nadzieje że już nigdy ich nie spotkam. Po powrocie do domu odrazu do gorącej wody.


Następnego dnia w szkole było dość fajnie. Nikt mnie nie wkurzał. Ale cóż... Każda bajka ma swój koniec. Gdy spokojnie spożywałam śniadanie na stołówce, ogłoszono że w holu głównym ma być ''impreza'' i nasi jakże kochani Got7 będą puszczać swoją ''muzyke''. Musiałam iść, bo nauczyciele nam kazali. Ale nie było w sumie tak źle, do czasu gdy Jackson puścił wolna muzykę, a reszta zespołu przygasiła światła. Miałam ochote uciec, ale zatrzymał mnie nie kto inny, jak chlopak ze smiechem hieny.
- Zatańczysz ze mna? - odezwał sie. Myślałam że dziewczyny zaraz zamordują mnie wzrokiem
- A mam jakieś wyjście?
- NOPE. - odpowiedział stanowczo. Westchnęłam i ruszyłam z chłopakiem do tańca. Nie było tak źle. Wang tańczył całkiem dobrze i na dodatek opowiadał śmieszne rzeczy. Nie zwrociliśmy nawet uwagi na to, kiedy skończyła się piosenka
- Dziekuję że się zgodziłaś - Powiedział z uroczym usmieszkiem, a na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec
- Em... em... Spoko i tak nie chciało mi sie stać i nudzic. - Dlaczego on tak na mnie podziałał?
- Czyli ze mną było ciekawie? Bo skoro mówisz że nudziłabyś się, to znaczy że fajnie sie ze mną tańczyło- Czemu wyskakuje z takimi tekstami?! Jeszcze troche i bym go uderzyła, ale powstrzymał mnie Jaesung
- ___. Chodź. Zatańcz teraz ze mną - popatrzał się ze słodkim oczkami.
- O-ok... - troche mi ulżyło że przyszedł, ale byłam także troche... Zawiedziona?
- YEEEY!! - Uradowany chwycił mnie za ręke i pociągnął na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć
- Coś sie stalo? To źle że cie zabrałem od niego? - Przerwał moje zamyslenia
- Huh? O.. Nie, nic sie nie stało. To właśnie dobrze, dzieki. - spojrzał na mnie ze zmatwioną miną, ale nie powiedział już nic.

Siedziałam na ostatniej lekcji i wpatrywałam sie w 
siedzących na ławce chłopaków, a może raczej tylko w Jakcksona... Zastanawiało mnie to, czemu zachowywałam się przy nim tak dziwnie. Zazwyczaj odtrącałam od siebie ludzi i nie śmiałam sie przy nikim prócz przyjaciela. Może ten chłopak nie jest taki, jak sądziłam i moge sie z nim zaprzyjaźnić. Serce mi prawie stanęło, gdy Jackson zauważył że sie na niego patrzę i pomachał mi. Strzeliłam buraka i Odwróciłam głowę w strone tablicy, ale po chwili zerknęłam spowrotem przez okno. Dalej na mnie patrzał. Uśmiechał sie. Zapewne śmiał sie z mojej głupie reakcji. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek oznaczający że lekcje sie skończyły i możemy wracać. 
Zmieniłam obuwie i wyszłam z budynku. Przy bramie stał uśmiechnięty Jackson. Na ten widok równie się Uśmiechnęłam, ale po chwili pomyślałam co robie. Chrząknęłam i ruszyłam w strone Wanga
- po co tu stoisz? - Zapytałam
- czekałem na ciebie. Chodźmy na miasto. - Oznajmił. Zastanawiałam się czy to dobry pomysł - to jak? Idziemy?
- no nie wiem, nie wiem... zastanawiam sie czy nie zaciągniesz mnie przypadkiem w krzaki czy jakiś ciemny zaułek i nie zgwałcisz. Moge ci ufać? - dodałam do tego uśmiech
- wiesz... nie gwałce na pierwszej randce. Musiałbym ocenić czy warto.
- to nie randka. - Powiedziałam krótko. - dobra Chodź już... - pociągnęłam go za rękę w stronę miasta. Było nawet miło. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. 
- wiesz co? - Zaczął chłopak, a ja rzuciłam pytając spojrzenie - dla mnie to jest zupełnie jak randka.
- a dlaczego tak myślisz?
- Może dlatego, że przez cały czas od wyjścia ze szkoły trzymasz mnie za ręke? - wskazał na nasze splecione ze sobą dłonie. Zaczerwienilam sie jak nigdy dotąd i szybko wyrwała lm rękę.
- to nie moja wina. Sam nie chciałeś puścić. - dawałam naburmuszoną, ale jakoś nie wychodziło.
- a to dlatego ze trzymałaś ją tak, jakbyś to ty nie chciała jej puścić. - Oznajmił
- nie prawda. - Jackson spowrotem chwycił mnie za rękę
- widzisz? Nawet sie nie opierasz. - Odwróciłam głowę w jego strone. Byl to ogromny błąd. Spoglądaliśmy sobie w oczy, a nasze twarze dzieliło zaledwie pare centymetrów. Jackson zaczął sie powoli przybliżać, ale ja sie Odsunęłam i Odwróciłam głowę
- chodźmy do sklepu. Pić mi się chce. - rzuciłam jako wymówke i ruszyłam przed siebie. Reszte czasu spędziliśmy w kompletnej ciszy. 
- jest już późno. Muszę wracać. - oznajmiłam patrząc na zegarek
- odprowadze cie. - zaproponował towarzysz
- nie trzeba. Nie mieszkam daleko
- no Chodź. Nie daj sie prosić. - nalegał, a ja mu uległam i sie zgodziłam. 
Byliśmy już pod domem.
- to... ja już idę. Pa - kiwnął głową i mnie przytulił
- pa. Śpij dobrze - zamurowało mnie. Serce automatycznie przyspieszyło. Jeszcze chwile wpatrywałam sie w znikającego za rogiem kolege po czym Weszłam do środka.
- co to za przystojniak? - usłyszałam głos matki
 - kolega. Odprowadzał mnie. - podziałałam obojętnie i ruszyłam do kuchni po coś do jedzenia.
- kolega? Czyli że nawet zwykli koledzy żegnają sie w ten sposób? 
- tak. - rzuciłam i z kanapka z nutella ruszyłam do pokoju. 

Od naszego wypadu minęły dwa miesiące. Prawie codziennie widywałam sie z Jacksonem. Zaprzyjazniliśmy się. Często przychodziłam do ich dormu. Z całą siódemką dogadywałam się bardzo dobrze. Dziś siedziałam u nich bo mieliśmy oglądać jakiś film. Niestety nie mogliśmy zacząć, bo musieliśmy czekać Marka który od prawie pół godziny kupował popcorn w sklepie za rogiem. Ile można wybierać głupi popcorn? 
- Sorki że tak długo, ale jakaś babka przede mną nie umiała sie zdecydować jakie papierosy ma kupić. - Powiedział niosący w rekach reklamówki Mark
- serio... - Westchnęłam. - dobra, nie ważne. Zróbcie ten cholerny popcorn i chodźcie oglądać bo szlak mnie zaraz trafi.
- tak jest sir! - zasalutował mi Jackson po czym wziął od Marka siatki z zakupami i poszedł do kuchni.
- pójdę mu pomóc. - oznajmiłam i ruszyłam za chłopakiem.
- co jest? Idź poczekać w salonie. Zaraz przyjde - Powiedział przyjaciel
- nie, pomoge ci. - Zaczęłam robić ''przekąskę''
- oj nie przesadzaj... potrafie zrobić jedzenie - stanął za mna i chciał przejąć moją prace. - jestem już dużym chłopcem i nie potrzebuję ''mamy'' - Zaczął mnie łaskotać. Gilgotał pod pachami, dźgał w brzuch i szczypał w boki. Nie wytrzymywałam już ze smiechu. Odwróciłam się w stronę chłopaka żeby go odepchnąć, ale ten mnie nagle pocałował. Przestaliśmy sie wygłupiać.
- Jackson, co to miało być? - udawałam że jestem oburzona jego zachowaniem, ale tak naprawde byłam bardzo szczęśliwa że mnie pocałował
- buziak. - odpowiedział krótko. - chcesz jeszcze? - nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ten przycisnął mnie do siebie i zaczął całować, tylko że teraz bardziej namiętnie, a ja po chwili oddawałam pocałunki.
- Ile jeszcze mamy czekać na ten popcorn? - krzyknął z salonu JB, a my w tym czasie zaprzestaliśmy czynności która przed chwilą wykonywaliśmy.
- Już idziemy - Powiedziałam. Odsunęłam sie od chłopaka i wzięłam miske.
- dokończymy później - Szepnął mi na ucho Jackson. 
Po obejrzeniu filmu, spostrzegłam że jest już prawie 23. Nie chciałam wracać do domu po ciemku, a z racji że chłopaki zasnęli, nie miał mnie kto doprowadzić. Chciałam zadzwonić do mamy, ale zapomniałam że nie ma jej w domu, bo musiała wyjechać na weekend. Zaczęłam szturchać leżącą na moich kolanach głowę Wanga
- Jackson... obudź sie. - Chłopak podniósł sie i popatrzył na mnie przymróżonymi oczami - film sie skończył. Późno jest i boje sie wracać sama. Odprowadzisz mnie?
- nie - Powiedział - zostajesz na noc. Nie chce mi sie nigdzie isc, a ty ___, sama nie pójdziesz
- ale Jackson... 
- mieliśmy chyba coś dokończyć, nie?- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni.
- po co mnie tutaj zaniosłeś? - zapytalam. Nie dostałam odpowiedzi, lecz pocałunek. Zrozumiałam o co mu chodziło z tym ''dokańczaniem''. Chłopak wisiał nade mną i delikatnie pieścił moje usta swoimi, ale nie trwało to długo, bo po chwili przezucił sie na szyje. Zaczął ściągać ze mnie koszulke. Po chwili byliśmy już zupełnie nadzy. Jackson zaczął we mnie wchodzic. Jęknęłam z bólu. Był to mój pierwszy raz, ale nie bałam sie zabardzo. Ufałam mu i wiedziałam że nie zrobi mi krzywdy. Oddałam sie mu w zupełności. Zaczął poruszać sie we mnie coraz szybciej i szybciej. Pomiędzy jekami szeptaliśmy swoje imiona. Czułam sie jak w niebie. Mój pierwszy raz jest z osobą której na początku tak bardzo nienawidziłam, a teraz jestem w nim tak bardzo zakochana. Troche to posrane. W końcu Chłopak doszedł we mnie. Opadliśmy na posciel. Jackson przykrył gołych nas kołdrą i całował mnie w czolo.
- tak bardzo cie kocham - Wyszeptałam wtulona w niego
- heh... nie sadzilem że to powiesz. Też cie kocham. Jestem taki szczęśliwy... - odpowiedział i przytulił mnie jeszcze bardziej, po czym zasneliśmy.

Rano obudziło mnie głaskanie po plecach. Otworzyłam oczy i spojrzałam na usmiechającego sie Jacksona.
- Dzień dobry. - Powiedział i całował mnie w policzek
- Dzień dobry - odpowiedziałam i uniosłam sie do siadu.
Spojrzałam na chłopaka - Zaraz przyjdę - ubrałam sie i wyszłam z pokoju. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić nam sniadanie
- co ty tutaj robisz? - usłyszałam głos JB
- sniadanie
- no to to widze, ale co robisz u nas tak wcześnie?
- jak to co? Gdy film sie skończył dochodziła 23 i bałam sie wracać sama, wy spaliście i nie chciałam was budzić , a Jackson nie chciał mnie doprowadzić wiec przenocowałam tutaj. - Chłopak musiał przeanalizować to co Powiedziałam i miał zamiar coś powiedzieć ale wyprzedził go Jackson
- skarbie, powiedziałaś że zaraz wrócisz. Nudzi mi sie samemu - poszedł i przytulił mnie od tyłu
- ''skarbie''? Czy ja coś przegapiłem? - odezwał sie JB.
- bardziej przespałeś. I to nawet lepiej - Powiedziałam i spojrzałam na Jaebuma z szyderczym uśmieszkiem, po czym pocałowałam swojego chłopaka.






JEEEEJ! Drugi oneshot z got7!!!! niby +18 ale i tak wiem ze jest malo tego... Ale co tam XD ludzie.... zostawcie po sobie slad...

czwartek, 24 marca 2016

Z nienawisci do milosci (GOT7 - JB) +18

W korei mieszkalas juz cztery lata, a po koreansku mowilas perfekcjynie. 
Chodzilas do normalnej szkoly i mialas normalnych znajomych. Jedynym problemem byl twoj "kolega" z rownoleglej klasy. Wasi rodzice zaprzyjaznili sie, wiec nie bylo mozliwosci bys mogla nie miec z nim nic wspolnego. Nie dosc, ze prawie codziennie przylazil do twjego domu, to jeszcze na przerwach nie dawal ci spokoju. Mialas tego juz serdecznie dosc. Wkurzalo cie to, ze wykorzystuje cie jak sluzaca i caly czas robi sobie z ciebie jaja.
Kolejna przerwe - tym razem sniadaniowa - postanowilas spedzic na dachu. Nie mialas ochoty na kolejne zarty i rozkazy chlopaka. Zasiadlas wygodnie pod sciana i wyciagnelas pudelko z bentou. Zaczelas rozkoszowac sie pysznym posilkiem przy pieknej, wiosennej pogodzie. Dzis bylo dosc cieplo, wiec zdjelas sweterek. Po skonczonym posilku, oparlas sie wygodnie i zamknelas oczy. Uwielbialas siedziec w ciszy i marzyc. Spokoj. Cisza. Nikt nie przeszkadza. Jestes zupelnie sama. To lubialas najbardziej - samotnosc. 
Rozkoszowalas sie spokojem, gdy nage ktos z chukiem otworzyl drzwi prowadzace na dach. Nie musialas patrzec, zeby dowiedzie sie kto to byl
- _____! Gdzie bylas? Szukalem cie po calej szkole. Czemu musisz byc taka wkurzajaca? Ech... naprawde
- No przepraszam bardzo, ze chce miec chociaz chwile spokoju bez uslugiwania ci - zmierzylas chlopaka wscieklym wzrokiem. Jak on mogl przerwac ci te rozkoszna chiwle? Wstalas i podeszlas do przesladowcy. Byl od ciebie wyzszy o glowe, wiec wygladalo to nawet uroczo gdy tak staliscie, bo trzeba przyznac ze to jeden z najprzystojniejszej siodemki w twojej szkole, a ty tez najbrzydsza nie bylas. - JB. Zrozum wreszcie, ze nie jestem twoja wlasnoscia, a to ze nasze mamy sie przyjaznia, nie znaczy ze my takze musimy sie do siebie odzwywac, a zwlaszcza ze mozesz mi dokuczac. To naprawde nie jest fajne... Wiesz jak to jest byc caly czas ponizanym? To boli. Ty sobie nawet nie zdajesz zapewne z tego sprawy. A teraz prosze - zostaw mnie w spokoju chociaz jeden dzien. Dobrze zrobi to nam obojgu. - Podnioslas swoje rzeczy z ziemi i minelas go wchodzac do srodka.
Po szkole poszlas do biblioteki zeby oddac ksiazke. Spotkalas tam Jaebuma. To bylo dziwne. Spojrzal na ciebie, ale nic nie powiedzial. Po prostu przeszedl obojetnie. Poczulas jakby... Uklucie? Ale dlaczego? Co to za dziwne uczucie? Nigdy wczesniej czegos takiego nie doswiadczylas.
Wrocilas do domu, zjadlas obiad i wzielas sie za nauke, lecz nie moglas sie skupic, bo caly czas myslas o tym.
- ah... opanuj sie ___... - poklepalas sie po policzkach i wrocilas do nauki.
Nastepnego dnia w szkole, JB nadal cie ignorowal. Chyba dotarly do niego twoje slowa, ale czulas sie z tym zle. Bylo ci zle, bo nie moglas sie na niego powkurzac? A moze dlatego, ze czulas cos do chlopaka? Ale co takiego, nienawisc czy moze...
- ___ - z trasnu wyrwala cie twoja przyjaciolka. Yoon Baek Hee byla z toba w momentach, gdy nie wytrzymywalas juz psychicznie przez tego gnoja. - wszystko ok? Jestes jakas dziwna. Co zas ci zrobil?
- tak, okej... No wlasnie chodzi o to, ze nic. Jakos dziwnie mnie ignoruje po tym, co wczoraj mu powiedzalam.
- Ale to chyba dobrze, nie? Masz przynajmiej spokoj. - pokiwalam jej glowa i wstalam
- Moze mam spokoj, moze nie. Aish... To wszystko jest takie wkurzajace. Chyba pojde do pielengniarki sie polozyc. - podrapalas sie po glowie i pomachalas Baek Hee na odchodne. 
Przez nastepne dni bylo tak samo. Nie odzywal sie do ciebie, a gdy sie mijaliscie nawet nie zerknal. Jego rodzice przychodzili do was jak zawsze, tylko ze juz bez chlopaka. Nie wiedzialas co robic. Czulas sie coraz bardziej przygnebiona. Brakowalo ci jego smiechu, glosu... Ogolnie brakowalo ci jego osoby. W koncu nie wytrzymalas. Chwycilas do reki swoj telefon i wybralas numer. Po paru sygnalach odezwal sie odbiorca
- Tak, slucham?
- Za pol godziny w parku. Masz byc. - powiedzialas stanowczym tonem i rozlaczylas sie. Tak jak stalas, tak wyszlas. Nie chcialo ci sie przebierac. 
Czekalas na chlopaka na lawce. Glupia nie pomyslalas, ze jest wieczor i jest chlodniej i wyszlas w krotkich spodenkach i cienkim sweterku. Trzeslas sie jak osika. Jak przyjdzie to pierwsze co dostanie, to bliskie spotkanie z twoja piescia za to, ze kazal ci czekac jeszcze pol godziny. Siedzialas zwinieta w kulke na lawce, gdy nagle cos cie ukulo w ramie. Podnioslas glowe i zobaczylas jego obojetna twarz. Zaczelas plakac. Rzucilas sie na niego i przytulilas najmocniej jak tylko potrafilas. 
- Ty idioto... Dlaczego mnie ignorowales!? Wiesz jak sie przez ciebie czulam!? Jestes okropny! Nienawidze cie! Nienawidze... - ryczalas jak glupia. Zatrzymal ci sie na chwile oddech gdy poczulas, ze JB takze cie objal. - jeszcze kazales mi tyle czekac... Myslalam ze umre. Jestes naprawde wrednym czlowiekiem...
- przepraszam... - wyszeptal. Podnioslas glowe i zauwarzylas ze chlopak takze mial mokre oczy. - myslalem, ze skoro az tak mnie nienawidzilas, to lepiej zebym sie do ciebie nie odzywal, unikal... ale naprawde tego nie chcialem. Wiem, ze ze robilem dokuczajac ci. Zdalem sobie z tego sprawe dopiero wtedy, gdy zaczelo mi ciebie brakowac... - spuscil glowe.
- glupku... Mi tez ciebie brakowalo. Kocham cie JB. - spojrzal na ciebie. Przez chwile przetwarzal to, co powiedzialas po czym usmiechnal sie i objal tak mocno, ze nie moglas oddychac. 
- Ja ciebie tez kocham... Tak bardzo, ze nie moge uwierzyc w to, ze jeszcze serce mi pracuje od tych wszystkich emocji. - spojzal ci gleboko w oczy i uchwycil twoja twarz w swoje duze cieple dlonie, po czym ucalowal twe usta bardzo namietnie. Odsunal sie od ciebie i chwycil za reke.
- chodz ze mna. - powiedzial z iskierkami w oczach.
- ale dokad? Pozno jest...
- do mnie. Nie ma moich rodzicow w domu, a twoim sie powie ze bylo juz pozno i balas sie wracac po ciemku do domu, wiec przenocowalas u nas. Raczej nie beda mieli nic przeciwko. - ciagnal cie w strone swojego domu. Nie opieralas sie. Chcialas tego, co mialo sie wydarzyc tej nocy.
Weszliscie do mieszkania. Ledwo co sciagneliscie buty i bez przerwy na pocalunki ruszyliscie do sypialni chlopaka stracajac niektore rzeczy po drodze. Weszliscie do pokoju. JB zamknal drzwi i rzucil cie na lozko. Calowal i jednoczesnie jezdzil po twoim goracym ciele rekami. Zaczal sciagac twoja koszulke, tak samo ty jego. twoim oczom ukazala sie idealnie wyrzezbiona klata. Na ten widok zrobilo ci sie jeszcze gorecej. Sciagnal z ciebie rowniez spodenki i mial brac juz za stanik, gdy przerwalas mu rozpinajac jego pasek
- Ales ty napalona. - popatrzyl ci sie w oczy i zachichotal
- ty sie tak nie ciesz. Bo jak cos bedzie nie tak, to bedzie to twoja wina. Chce pozniej umiec chodzic. - jego wyraz twarzy spowaznial.
- to twoj pierwszy raz? - zapytal wpatrujac sie w twoje oczy.
- ehem... - mruknelas nieco zawstydzona. Moglas sie domyslic ze Jaebum juz to robil.
- Nie musisz sie wstydzic. Ty tez jestes moja pierwsza. - a jednak nie. Coz... kazdy ma prawo sie pomylic
- Pierwsza? Myslalam, ze juz to robiles...
- a chcialabys tego? Chcialabys zebys byla moja ktoras tam z kolei? ___ jestes moja pierwsza miloscia. - przylozyl swoje czolo do twojego
- a ty moja. - usmiechnal sie i delikatnie musnal twoje usta
- Bede delikatny. Powiedz jak bedzie bardzo bolec - atmosfera miedzy wami sie zmienila. Z mocno napalonych nastolatkow, ktorzy mieli wlasnie przezyc swoj ktorys tam juz raz z kolei, zmieniliscie sie w pare ktora miala to zrobic ostatni raz w swoim zyciu. Zachalnne pocalunki, zmienily sie w te namietne. Byliscie juz prawie nadzy. Chlopak calowal cie po brzuchu, potem przechodzil na piersi, nastepnie na szyje i potem wracal z pocalunkami na brzuch i tak w kolko. Wasze rozpalone ciala az promieniowaly za kazdym dotykiem ukochanej osoby. JB zjechal jeszcze nizej do twoich majtek. Chwycil gumke od bielizny zebami i pociagnal ku dolowi. Nie wyszlo mu to najlepiej bo przez przypadek je puscil i nie umial spowrotem chwycic w zeby. Zachichotalas lekko. Wygladalo to tak uroczo... Wkurzyl sie i zsunal bielizne za pomoca rak, po czym to samo zrobil ze swoja. Zachlyslas sie gdy ujrzalas jego ogromne przyrodzenie. Bez zastanowienia zepchnelas go z siebie i umiescilas glowe na wysokosc jego krocza. Chwycilas koleszke do reki i zaczelas jezdzic w gore i w dol
- ___! Czekaj. Co ty robisz? - zapytal zdezorientowany chlopak.
- chce ci sprawic przyjemnosc. Siedz cicho. - wzielas penisa do ust i jak najdalej sie dalo. Gdy nie dalas rady dalej, wycagnelas go i wlozylas spowrotem i tak wkolko. Chlopak jeczal tak uroczo ze nie moglas nie spojrzec na jego czerwona twarz. Lizalas, ssalas i przygryzalas jego meskosc.
- ___. Zaraz dojde... - wyciagnelas go z buzi i usidalas na chlopaka okrakiem celujac w swoje wejscie. Powoli osuwalas sie w dol, by moc sie przyzwyczajac do bolu.
- chwila. A prezerwatywa? - zapytal zatrzymujac cie.
- O to sie nie martw - ucalowalas go w policzek i zaczelas opuszczac sie dalej. Wszedl w ciebie caly. Bolalo jak cholera! Polecialo ci kilka lez ale nie moglas teraz przerwac. Wiedzialas ze zaraz przejdzie. Zaczelas sie poruszac. Podnosilas sie i opadalas po chwili. Z kazda sekuda robilas to co raz szybciej. Bol nie ustepywal jeszcze i nadal lzy wyplywaly ci po policzkach. JB widzac to, nie wychodzac z ciebie obrocil was tak, to on znowu byl na gorze. 
- Jestes naprawde niemadra. - poglaskal cie po policzku wycierajac slone krople. - po sie tak spieszysz? - jego glos byl taki uspakajajacy i kojacy.
- Jaebum... - wyszeptalas jego imie. Zaczal cie calowac. Bardzo powoli poruszal sie w tobie. Jak on to robil, bol mijal. Po chwili, gdy zauwarzyl ze juz sie przyzwyczailas, nabral tepa. Za chwile dzialal juz na pelnych obrotach. Wasze jeki rochodzily sie po calym mieszkaniu. Wasze gorace oddechy otulaly was. Po kilku mocniejszych ruchach doszliscie opadajac na lozko. Chwile zajelo wam opanowanie oddechow. Chlopak ulozyl sie obok ciebie i przykryl koldra. 
- Kocham cie ___
- Ja ciebie tez misiu. - ucalowal cie w czolo i nadzy zasneliscie w swoich ramionach.




Pierwsze +18! hehehe... Kuzynka chciala - kuzynka ma ^^


czwartek, 17 marca 2016

To co kocham 4 (BTS)

Nadal stalam w oslupieniu, bo nie moglam zrozumiec co sie wlasnie stalo. Musialam wszysko przemyslec. Nagle z transu wyciagnal mnie Yoongi
- Ej, zyjesz? Powiedz cos. Jezeli nie chcesz z nami jechac to wporzadku...
- Wszystko gra, tylko nie moge uwierzyc ze tez mam z wami jechac.... Najpierw bylam w szoku ze mi nie powiedzieliscie, a teraz mowicie ze jade z wami. - Poweidzialam zacinajac sie co drugie slowo
- Uff... to dobrze... Juz myslalem ze bylas tak zdziwiona bo nie chcesz z nami jechac. Ale mi ulzylo...- wtracil sie Hoseok
- No co ty... Ja mialabym z wami nie jechac? Przeciez wy jestescie takimi niedorajdami, ze ryzu nie potraficie ugotowac - parsknelam smiechem - musicie przeciez miec nianie. A poza tym, nie chce siedziec sama w domu. - rzucilam sie na kanape
- Haha.. ale smieszne... to ze raz rozgotowalem ryz, nie znaczy ze nie potrafie przyrzadzic nic do jedzienia - odezwal sie Jungkook, patrzac na mnie jakby chcial mnie zaraz zjesc.
- Dobra, dobra... nie kloccie mi sie tu! Kooki, ty idziesz ze mna do sklepu, bo Emilia musi miec skladniki na obiad. W tym czasie wy chlopaki, posprzatcie dorm. Bedziemy za godzine, a mieszkanie w tym czasie ma byc posprzatane do czysta, nie chce widziec ani ziarnka kurzu. - Rap Monster rozkazywal im jakby byl ich matka. W sumie nic dziwnego ze zostal liderem...

Kiedy chlopaki robili porzadki, ja siedzialam na kanapie i ogladalam jakis film. Na moje nieszczescie byl to horror ktorych poprostu nie trawie, a nie bylo nic innego do obejrzenia. Obok mnie przechodzil Tae, ktory odkurzal dywan.
- Jezus maria!!!- krzyknelam gdy na ekranie wyskoczyla mi potworna postac. Wrzasnelam tak nagle, ze az V sie wywrocil z przerazenia.
- AA! Bozeee.... Wystraszylas mnie! Chcesz zebym zawalu dostal? Czlowiek sobie spokojnie odkurza, a tu nagle ktos drze mi sie do ucha... aish... - lekko poddenerwowany spojrzal na mnie
- Przepraszam, nie chcialam... - patrzylam glowa w ziemie. Nagle wybuchnelismy smiechem.
- Gdybys tylko slyszal swoj pisk. Brzmiales jak mala dziewczynka! - wytarlam lzy z oczu smiejac sie nadal
- dobra, ty nie badz juz taka madra... Lepiej sie pilnuj, bo jak ja cie wystrasze to bedziesz brzmiala jeszcze gorzej - powiedzial z pelna powaga. Troche sie zaniepokoilam, ale pomyslalam ze Tae to i tak Tae. Nic mi nie zrobi
- Dobrze, bede sie pilnowala - puscilam mu oczko i odworocilam glowe z powrotem do grajacego pudla przede mna. 

Po ponad godzinie wrocili chlopaki, wiec odrazu popedzilam do kuchni i zabralam sie za obiad. Postanowilam zrobic pizze, bo z tego co zauwazylam to specjalnie kupili na nia skladniki. W sumie pizza tez dobra, chociaz myslalam ze kupia to o co ich prosilam, ale chyba nie przepadaja za brukselka...
Zalozylam sluchawki, jak to ja i wzielam sie za gotowanie. Tanczylam z nozem w prawej rece i salami w drugiej. Nagle piosenka przestala grac, bo bateria sie rozladowala, a co najdziwniejsze to nadal slyszalam ta piosenke. Postanowilam sie odwrocic i co ujrzalam? Jungkooka spiewajacego te piosenke prosto mi do ucha. Byl tak blisko mojej twarzy ze poczulam jak rumience wchodza mi na twarz. Chcialam sie odsunac, ale nadaremnie, bo Kookie chwycil mnie w pasie. Na twarzy poczulam jeszcze wieksze rumience niz przed chwila. Wpatrywalam sie w jego piekne ciemno brazowe oczy, po chwili spuszczajac wzrok na te seksowne usta. W myslach mialam jedno: ''Ciekawe jak on caluje...''. z transu wyrwala mnie jego twarz zblizajaca sie do mojej. Zamknelam oczy bo obawialam sie co sie zaraz stanie. Lecz rozluznilam sie troche gdy wyszeptal mi do ucha
- Co gotujesz? - powiedzial to tym pieknym glosem. Nadal bylam spieta i czerwona
- Pizze. Nie wierz? Przeciez to byl wasz pomysl skoro kupiliscie na nia skladniki mimo ze prosilam o rzeczy na zupe brukselowa. - staralam sie odpowiedziec spokojnie ale nie udalo mi sie, gdyz moj glos byl przerywany
- I byl to dobry pomyl. Bo z brukselka nie robilabys tego samego, co z slami. - na twarzy znowu pojawily sie rumience. Nagle odunal sie ode mnie i dowrocil w strone drzwi nie spogladajac na mnie, a na wychodne powiedzial jeszcze
- zawolaj jak bedzie gotowa. Bede w pokoju. - stalam bez ruchu. Nie ogarnialam co sie stalo. Widzial to? Wszystko? Jestem skonczona...

Gdy skonczyalm robic obiad, zwolalam wszyskich z salonu do jadalni. Tylko Jungkook i Taehyung byli w swoich pokojach. Postanowilam po nich pojsc. Zapukalam do pierwszych drzwi.
- Kookie... Obiad gotowy - nie uslyszalam zadnej odpowiedzi - okej... wchodze - nacisnelam na klamke, a przed moja twarza, pojawil sie lezacy na ziemi Jungkook. Bylo ciemno, wiec zapalilam swiatlo. Wybaluszylam oczy gdy zobaczylam ze jest pokryty w jakiejs czerwonej mazi.
- AAAAAAAAAAA!!!- moj krzyk przerwala zimna reka na moich ustach. Gwaltownie odwrocilam glowe zeby zobaczyc kto za mna jest. Krzyknelam jeszcze glosniej i bardziej piskliwie niz przed chwila gdy moim oczom ukazal sie zakrwawiony mezczyzna z nozem w rece. Kopnelam go w krocze i zbieglam na dol ze lzami w oczach. Po drodze wpadlam na Jimina.
- Co sie stalo ze tak krzy~ - przerwal i spojrzal na mnie wystraszony moimi lzami - Czemu placzesz?
- B-bo kookie... n-nie zyje... - mowilam zaplakana a glos mi sie trzasl jak nigdy dotad - i-i jeszcze jakis f-facet jest w pokoju Kookiego... z nozem - lzy wyplywaly jeszcze bardziej. Nagle uslyszalam jak Jimin zaczal sie smiac - Dlaczego sie smiejesz? to nie jest smieszne! Mowie prawde... - patrzylam zdziwiona na rozbawionego Parka. Jak mozna smiac sie z takich rzeczy?
- Spokojnie... oni tylko sobie zrobili zarty... A caly czas sie zastanawialem po co Tae byla sztuczna krew... - zastyglam. Zarty? Przeciez to nie bylo smieszne. Myslalam ze dostane zawalu. Balam sie ze mnie zabije... A okazalo sie ze to tylko glupie wyglupy. Ja juz dam im popalic... Wyrwalam sie z uscisku Jimina i pognlam na gore. Zauwazylam niemal ze placzacego z bolu i trzymajacego sie za krocze Taehyunga.
- I co? warto bylo mnie tak straszyc Taesiu? - powiedzialam powaznym tonem glosu. Nadal nie moglam uwierzyc ze zrobil mi cos takiego - Nie przeprosisz nawet?
- T-to ty mnie powinnas przeprosic. Przez tydzien nie bede potrafil sie ruszyc. Ja cie ostrzegalem bys sie pilnowala. - nadal ze lzami lezal i zwijal sie z bolu. Spostrzeglam lezacego na lozku Kooka.
- A ty? Tez nie masz zamiaru przeprosic?
- eeem... Sory - odezwal sie obojetnie
- Ty to nazywasz przeprosinami? - nagle wstal z lozka i za reke wyprowadzil mnie z pokoju. Obrocil i przycisnal do sciany. Przyblizyl swoja twarz do mojej tak, jakby chial mnie zaraz pocalowac. Ponownie sie zarumienilam. To juz drugi raz dzisiaj.
- Chcialas tego, czyz nie? Dzisiaj w kuchni, gdy zblizylem swoja twarz do twojej. Myslalas ze nie widzialem jak wpatrujesz sie w moje usta?
- O-o czym ty mowisz? Nie rozumiem cie...
- Dobrze wiesz - zblizyl twarz jeszcze bardziej, a ja odruchowo zamknelam oczy. Poczulam jego miekkie wargi na moich. To nie byl dlugi pocalunek, ale tez nie krotki. Byl bardzo delikatny i czuly. Bardzo sie zdziwilam, ze potrafi tak calowac. Jeszcze przez chwile stalam z zamknietymi oczami, a jak juz je otworzylam, Jungkooka juz nie bylo. Pomyslalam ze poszedl juz zjesc, ale caly we ''krwi'' by sie nie pokazal, wiec zapewne poszedl pod przysznic. 
Jeszcze w lekkim szoku stalam i poszlam do jadalni. Usiadlam i zamslona zaczelam jesc. Po chwili przyszedl V. Juz przebrany i umyty usiadl do stolu. Zdziwilam sie, bo myslalam ze Kookie byl w lazience.
- A Jungkook gdzie? - spytalam
- Nie wiem. Po tym jak wyszliscie nie widzialem go.
- Byl na dole. Powiedzial ze nie jest glodny i wyszedl. - wtracil sie Namjoon
- Rozumiem... - odpowiedzialam lekko zalamanym glosem. Wszyscy zjedli po czym udali sie do swoich pokoi, a ja zostalam i zmywalam naczynia. Uslyszalam dzwiek otwieranych drzwi. Pomyslalam ze to Jungkook wrocil, wiec wychylilam sie, by sprawdzic. Nie pomylilam sie. Do domu wszedl Jung z kaminna twarza.
- Gdzie byles tyle czasu?- zapytalam zmartwionym glosem. Nie uzyskalam odpowiedzi, tylko puste i zamyslone spojrzenie Kooka. Natychmiast skierowal sie do swojego pokoju. Co sie z nim stalo? To ja powinnam sie tak zachowywac, a nie on.

~ kiedy Jungkook byl poza domem~

Co ja zrobilem? Czy to przez emocje? Dlaczego sie to stalo? Nie potrafilem tego zrozumiec. Emilia teraz nawet na mnie nie spojrzy. Nie wiem czy powinienem tego zalowac czy byc z siebie dumny, ale nie powiem bylem troche szczesliwy gdy nasze usta sie spotkaly. Nie wiem czy dam rade dluzej tlumic to uczucie. Gdy jest blisko mnie... nie... starczy gdy na nia spojrze, robi mi sie cieplo. Za kazdym razem mam ochote ja przytulic, pocalowac... eh....Dzisiaj nie zasne.







hahahahhaha!!!.... wcale nie smieszne -.-
tak, jak mowilam ( pisalam) ten juz jest pisany inaczej.
mam nadzieje ze sie spodobalo.
odmeldowuje sie! CZESC